Zakwasy są przez sportowców nazywane kacem mięśni i gdyby były znane tylko sportowcom, to wszystko by było ok. „Cierp ciało, jak chciało.” Oni wiedzą, po co to robią, mało tego- robią to z własnej woli i tego kaca z góry biorą na klatę. Tymczasem ból mięśni jest dobrze znany każdemu ciężko pracującemu człowiekowi. Idziesz do roboty i przez te 8, czy nawet 12 godzin nikt cię nie pyta, czy dajesz sobie radę, czy może na początek wolałbyś coś lżejszego, a może byś się położył i porolował sobie mięśnie..? Jest, jak jest, pracować trzeba, bywają ciężkie dni, ale nawet po nich zakwasy to nie jest wyrok. Można ich uniknąć. Trzeba tylko…
- Jeśli jest taka możliwość, to dopasować robotę do swoich możliwości. (Wiem, kłoci się to z tym, co napisałem wyżej, że „nikogo nie obchodzi…”, ale wiem też, że są tacy, którzy takie możliwości mają.) Po pierwsze nie szalej, nie zacharowuj się na śmierć, cokolwiek tobą kieruje. Naprawdę, robienie 200% normy to nie jest dobry pomysł. Chyba, że jesteś właścicielem firmy, w której pracujesz. Chociaż… Nawet wtedy ważniejsze – moim zdaniem – jest zdrowie, a nie kasa.
- Nic tak nie przyciąga zakwasów, jak rozpoczęcie pracy bez uprzedniego rozruszania się. Nie będę tak naiwny, żeby namawiać was do rozgrzewki, ale zrobienie kilku intensywnych wymachów, krążenie ramion i krążenie biodrami leży w zakresie możliwości każdego z nas. Genialnie tutaj też działa dojeżdżanie do pracy na rowerze. Taka rozgrzewka przygotowuje mięśnie i układ krążenia do wysiłku, który je czeka. Polepsza nie tylko efektywność pracy, ale i proces regeneracji po niej, a co więcej- podnosi nastrój na wyższy lewel.
- Rozciąganie. W trakcie pracy- jeśli masz chwilę, na przerwie i koniecznie po skończonej dniówce. Trudno tutaj sypać przykładami, bo to, co należy porozciągać, zależy od tego, czym się cały dzień zajmujesz. W oparciu o dolegliwości moich klientów mogę polecić ćwiczenia otwierające klatkę piersiową (zamiast tłumaczyć, odsyłam do YouTube), skłony w przód i koci grzbiet- uwaga! tylko jeśli nie masz bólu w lędźwiach oraz rozciąganie czworogłowego uda i łydek. Bardzo gorąco polecam rolowanie do wykonywania w domu.
A co, jeśli już masz zakwasy?
Po pierwsze, organizm potrzebuje czasu na regenerację. Zazwyczaj te parę godzin między końcem dniówki, a położeniem się do łóżka, to jest za mało, ale tylko od ciebie zależy, ile z tego czasu dobrze wykorzystasz. Jeśli uwalisz się na kanapie i do wieczora będziesz się gapić w telewizor, to jesteś pozamiatany. To nie jest odpoczynek, bo poprzez ekran telewizora twój układ nerwowy będzie wciąż stymulowany. A z nim układ wewnętrznego wydzielania i cała reszta maszynerii, włącznie – a jakże – z mięśniami. Skoro musisz się położyć i odpocząć, to w wygodnej pozycji, a nie ze złamanym karkiem, i pozwalając sobie na drzemkę albo pobycie w ciszy i spokoju.
Ruch. Może i wydaje ci się to nielogiczne, ale prawda jest taka, że dla bolących mięśni jest to wybawienie. Podczas spaceru, spokojnej jazdy na rowerze, na basenie, kiedy już się nie przeciążasz, mięśnie bardzo dobrze dochodzą do siebie.
Dieta, nawodnienie i suplementacja to temat na odrębne posty. Tutaj tylko podkreślę, że bardzo ważne jest picie odpowiedniej ilości wody. W największym uproszczeniu powinien to być 1 litr na każde 30 kg masy ciała.
Masaż jest rewelacyjnym narzędziem likwidującym zakwasy. Zarówno ten amatorski, wykonany przez któregoś z domowników, jak i ten zrobiony przez fachowca. A jeszcze lepszą opcją będzie, jeśli umówisz się na masaż profilaktycznie, zanim zajedziesz swój organizm tak, że będzie miał dosyć i oznajmi ci to bólem.
Gorąca kąpiel. Długa, ciepła kąpiel, nieważne, czy w wannie, czy pod prysznicem.
I sen, bo podczas niego mięśnie regenerują się najbardziej. Zresztą nie tylko one. Również mózg i wszystko inne. Zadbaj o odpowiednią ilość snu i o jego jakość. Nie najadaj się bezpośrednio przed snem i – na Zeusa gromowładnego! – na godzinę przed snem nie bierz komórki do ręki.
No i tak… Zakwasy. Od tego się zaczęło, a wynikło przy okazji kilka innych tematów. Ale to mnie wcale nie zaskakuje, bo temat regeneracji nie dotyczy wyłącznie mięśni. „Zakwasy” można mieć równie dobrze w psychice, a regenrować trzeba całego siebie. Trzeba się nauczyć tak żyć, żeby przeżyć…